W ubiegły weekend wpadła mi do głowy - nie taka znowu oryginalna - myśl, że może czas już zamelinować się na jakimś blogowisku i rozpocząć wreszcie planowaną co jakiś czas pisarską przygodę. Szumnie brzmi, ale w końcu każdy ma jakieś marzenia.. Skutecznym stymulatorem do podjęcia działania został list, na który przez przypadek natknęłam się w czeluściach archiwum "wiadomości wysłanych" w mojej osobistej wirtualnej poczcie. Zaadresowany do Zaprzyjaźnionego Znajomego traktuje o najbardziej smutnym Dniu Kobiet, jaki przeżyłam trzy lata temu i który tym samym rzucił żałobny cień na kolejne rocznice. W tamten czwartek, zupełnie niespodziewanie odeszła Moja Kochana Babcia. Popełniam zatem ów niezbyt błogi wstęp dedykując go Wspaniałej, Niezastąpionej Kobiecie, z którą związana jest cała masa wspomnień - nie tylko - tych z dzieciństwa... Co zrozumiałe, nigdy też nie zapomnę niesamowitej ciszy towarzyszącej chwili, w której dokonywał się Babciny żywot (cały czas trzymałam Jej dłoń). W tę niezgłębioną i wbrew pozorom nasyconą głośnym fortissimem dźwiękową próżnię przedostał się wkrótce głos Niemena śpiewający mickiewiczowe:
Dobranoc! Już dziś więcej nie będziem bawili,
Niech anioł snu modrymi skrzydły Cię otoczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz