31 października 2012
Śmierdząca sprawa..
Etykiety:
AntyPruk,
aplikacje,
błoga lekkość odbytu,
czopki,
fabryki farmaceutyczne,
gazy,
grzane wino,
pasażerowie,
piernik,
PrukPlayer,
SmartPruk,
smród,
sztuczne ognie,
wynalazek,
wzdęcia,
zapach korzenny,
zaparcia
30 października 2012
Pozytywka gra tylko raz
26 października 2012
Doppel Herz..
Etykiety:
apteka,
Biedronka,
Doppel Herz,
farmaceuta,
farmaceutka,
Kinder Maxi King,
lekarstwa,
leki,
Lidzia,
medykamenty,
płakać ze śmiechu,
recepty,
reklamówka,
rekordy,
tour de docteurs,
zamienniki,
zaoszczędzić
16 października 2012
Grypa vs praca
Etykiety:
chore ambicje,
gorączka,
grypa,
gwiazda,
kaloryfer,
kaszel,
L4,
lekarz,
poczekalnia,
powikłania,
praca,
przychodnia rejonowa,
specyfiki,
zastrzyki
06 października 2012
W poszukiwaniu zaginionego kotleta
Etykiety:
dezerter,
eksperyment,
gwóźdź programu,
kotlety jajeczne,
kuchnia,
nitrogliceryna,
piecyk,
smażenie,
szcypiorek,
wyrafinowane potrawy
06 czerwca 2012
Jest jednen, nowy, nieprzeczytany post..
22 kwietnia 2012
Monty Python byłby dumny..
23 marca 2012
Wiosna vs niekorzystny biomet
No i stało się. Nadeszła wiosna, a z nią typowe, nie ułatwiające funkcjonowania mojemu organizmowi przesilenie. Codziennie więc budzę się marząc o tym, by wreszcie się położyć spać. - Nic nowego - pomyślicie, a jednak. Jest gorzej niż zwykle.
Owego dnia, kiedy to tradycja nakazuje utopić jakże symboliczną marzannę, a dzisiejsza młodzież na wagarach zamiennie woli topić nie mniej symbolicznego robaka, z radioodbiornika dobiegła mnie wieść, że w górach właśnie obudziły się niedźwiedzie. Nie wszystkie, ale większość. - To dopiero gupole - pomyślałam, zwłaszcza, że biomet postanowił sobie dość ostro z wszystkiego, co oddycha zakpić. - Całe szczęście niektóre jednak mają jakiś rozum - westchnęłam i na powrót zaczęłam ostro ziewać.
I pomyśleć, że teraz też mogłam spać jeszcze zaliczona do grupy tych "mądrzejszych" ssaków drapieżnych, gdybym w decydującym momencie nie pomyliła kolejek i zamiast "na człowieka", zapisała się do gatunku niedźwiedzi..
/cd. może nastąpi/
Etykiety:
kolejki,
kpina,
niedźwiedzie,
niekorzystny biomet,
radioodbiornik,
senność,
spanie,
ssak drapieżny,
symbolika,
topienie marzanny,
topienie robaka,
tradycja,
wagary
04 marca 2012
Wadliwa zaleta
Muszę przyznać, że czasem żałuję, iż rzuciłam palenie. Nie,
nie myślcie sobie, że jest mi tęskno za pozornie przyjemnymi zawrotami głowy wywoływanymi przez jakże dekadenckie
i nonszalanckie zaciąganie! Ależ nie, absolutnie nie żal mi straconych bólów głowy, uspokojonego wreszcie charakterystycznego pokasływania, poszarzałej cery, zniwelowanej zadyszki - niby
to z braku kondycji, pożółkłego kciuka, czy samounicestwionego -
a swego czasu intensywniej oszpecającego zęby - osadu!
Tym bardziej nie rozpaczam z powodu znienacka samooszczędzającej się kasy, o wiele przyjemniej pachnących ubrań czy w ogóle milszego oddechu! Do tego wszystkiego gdzie by mi przyszło narzekać na przywrócony świeżo zmysł smaku?! Toż nawet przy gorączce mam
o wiele więcej krzepy!
Wszystko fajnie, ale jednak mam do Narodu krótką odezwę.. Otóż:
Hola, hola Drodzy Walczący z nałogiem Przyjaciele! Zaprawdę powiadam Wam: zastanówcie się dobrze zanim wejdziecie na wybrane przez siebie szlaki z zamiarem odbycia krucjaty, mającej na celu ostateczne przezwyciężenie Waszych nikotynowych potworów!
Niestety w naturze nie istnieją ideały i nie cały świat realny z uzależnienia odzyskany potem tak nieskazitelnie wygląda, jak byśmy tego oczekiwali. I mniejsza o dziesięć deko więcej na wadze!
Wynikają z tego inne, dość skrajne paradoksy! Mianowicie, nie dość, że organizm ma jeszcze gorszą odporność, to - o zgrozo! - odzyskuje węch, co w miejskich realiach nie jest zaletą nawet najmniejszą! Tak, moi Drodzy, z autopsji ten fakt stwierdzam! Z przykrością niemałą dodaję, że nawet pomimo dość dokuczliwego kataru, w sytuacjach wcale nie takich zaś ekstremalnych, docierają do człowieka zapachy, które przy dłuższym obcowaniu wpędzają w stan co najmniej głębokiej irytacji! Wówczas nawet najkrótsza (co dopiero ta dłuższa!) podróż w zatłoczonym autobusie miejskim staje się najbezwzględniejszym survivalem..
Zaiste nie wszystko złoto, co się chwalebnym uwolnieniem od nałogu świeci! Sami pomyślcie - teraz to mały pryszcz niestety. Tymczasem powoli nadciąga duszne lato..
02 marca 2012
Zabobonność wybiórcza
Znów przebudziłam się dziś w środku nocy. Z jednej strony miałam niezbyt pomyślny sen, z drugiej najwyraźniej potrzebowałam do toalety. Spojrzałam na zegarek, 3:33 przechodziła akurat na 3:34.
- Aha - westchnęłam cierpko przeganiając z głowy demony, które ostrzyły właśnie pazury strachu - Babcia mawiała "sen-mara, Bóg wiara", to spadać mi w te pędy na drzewo! - pomyślałam uspokojona tylko na chwikę babcinymi słowami. Niestety takie sny dotąd zawsze mi się sprawdzały, więc pomimo postawy jakże bohaterskiej asertywności, w mojej podświadomości momentalnie zapaliła się lampka, która jak upierdliwy neon błyskała pytaniem: czy tym razem naprawdę uda mi się odgonić ostrzegawcze czary? - Naprawdę nie mam zamiaru się tym przejmować! - szepnęłam pod nosem zachowując pozory i ruszyłam w stronę toalety. Niecałe pięć minut później już znowu smacznie spałam.
- Kurczę, mama, śniło mi się, że straciłam prawie wszystkie zęby i na dodatek plułam nimi, gdzie popadnie - oznajmiłam rodzicielce przy śniadaniu. Zerknęłam na nią z ukosa zastanawiając się, czy się w ogóle przerazi.
- A to numer! - skwitowała wręcz zadowolona - mi się dzisiaj śniło to samo! To znaczy prawie, bo w tym śnie chodziłam z Tobą po sklepach i też dwa zęby straciłam, ale Ty - jak to Ty - od razu zaprowadziłaś mnie do swojego fantastycznego dentysty..
- Nie boisz się?? - zaskoczona weszłam jej w słowo. Takiego czegoś w ogóle się nie spodziewałam - Mamo, przecież to okropnie niedobre sny, trzeba uważać! Zawsze zwiastują coś bardzo niedobrego!!! Teraz.. to naprawdę zaczynam się bać! - zaskomlałam szykując już papiery do lekarza.
Mama, która nie wiedzieć czemu ostatnio przeżywała każde najmniejsze pieczenie i zaczerwienienie swoich uszu, spojrzała na mnie tak, jak zwykle w sytuacjach, gdy jakiś sen paskudny mnie przerażał i ze sceptycznym politowaniem rzekła tylko:
- Dziecko, dziecko..
24 lutego 2012
Jak nie urok..
Robert Górski powiedział kiedyś: jak ktoś ma pecha to i w dupie palec złamie. Nie, żeby dosłownie, ale.. miał rację.
Tak się dzwinie składa, że zawsze w okolicy kolejnej rocznicy moich siedemnastych urodzin przechodzę jakieś perypetie zdrowotne. Ba! Chyba jedynie w ubiegłym roku nie miałam "przyjemności" konsultować się z żadnym lekarzem ni farmaceutą, co w zasadzie można uznać za ewidentny wyjątek potwierdzający regułę. Analizując tę ponurą statystykę powiem krotko: bywało różnie, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby kogoś odwiedzającego mnie dopadł podobny pech. Czyżby więc naprawdę nieszczęścia chodziły parami??!
Wstrząśnienie Mózgu pozdrawia tęsknie Skręconą Kostkę..
12 stycznia 2012
Poczwarka vs imago
- Wieczorowy makijaż z rana jak śmietana! - pomyślałam nie pierwszy raz obserwując na przystanku pewną ni to młodszą, ni to starszą ode mnie dziewczynę. Standardowo jak na siebie, oczy miała dość solidnie obrysowane czarnym eyelinerem (na kształt lekko przerośniętego, manierystycznie wygiętego ku górze migdała), jej powieki natomiast spowijał obficie ciemny błękit. - Groteska! - przemknęło mi przez myśl - ale możliwe, że dziewczyna jest po prostu kompletnie aspołeczna i twarzą zwyczajnie wysyła sygnały ostrzegawcze? W sumie kto wie.. Przekaz jest jasny, bez kija nie podchodź! - odwróciłam głowę i chwilę zastanawiałam się jak też owo dziewczę podrkeśla oczy wieczorem, skoro już raczej bardziej nie można.. Mniejsza z tym. Jak lubi niech maluje. Ciekawam tylko, o której ona wstaje? Hmm, a może nie śpi w ogóle? Moje myśli natychmiast zaczęły intensywnie analizować każdy mój poranek, celem ustalenia ile czasu potrzebowałabym, aby z fazy poczwarki przeobrazić się zupełnie w postać imago. Prędko jednak doszłam do wniosku, że szkoda na to czasu zwłaszcza, że z moją pobudką nigdy sprawa nie wyglądała prosto. Zresztą.. na pewno znacie to z doświadczenia i nie jestem tu osamotniona: ja zwykle targuję się uparcie z co chwila pobrzękującym w telefonie alarmem, a dodać muszę, że pierwsze wycie budzika zawsze traktuję jako znak zaledwie, że już wypadałoby powoli wstawać. Cóż, może i by wypadało, ale po co?? Już dawno przestałam się łudzić, że "za dziesięć minut na pewno się podniosę!". Dlatego wysłuchuję potem drzemek przez co najmniej pół godziny. Śpię do oporu zawsze z nadzieją, że jak wstanę na minutę przed odjazdem autobusu z wszystkim na spokojnie zdążę. I tak przewracam się po raz kolejny na bok drugi, podczas, gdy inne kobiety od kilku ładnych godzin okupują swoje łazienki m. in. stylizując misterne fryzury, nakładając kolejne warstwy lakieru do włosów, rekonstruując złamany wczoraj tips (nie daj Bóg dwa), odrestaurowując twarz przez stopniowe nakładanie kolorowych, chemicznych mask. Cóż, może nie ma się czym chwalić - zwłaszcza, kiedy w postaci poczwarki przybywam na przystanek - ale ja zaiste wolę się porządnie wyspać, choć przyznam szczerze snu mi zawsze mało. Na szczęście ludzie o wczesnych godzinach prawie w ogóle się nie przyglądają, gdyż sami pod nosami próbują jeszcze chrapać.
- "Dzień dobry. Budzimy się, budzimy :) kto rano wstaje temu... dać wódki :)" - ćwierćokiem przeczytałam wiadomość, która zaraz po pierwszym alarmie zatrzęsła była moim telefonem, po czym po omacku wklepałam odpowiedź:
- "Ciii.. Jeszcze pół h.." - i z nadzieją na półgodzinny brak polemiki odłożyłam telefon.
Etykiety:
autobus,
eyeliner,
imago,
makijaże,
maski,
obserwacja,
poczwartka,
przeobrażenie zupełne,
przystanek,
śpioch,
za mocno podkreślone oczy
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
