12 lipca 2023

Ludzie, tulcie się!

Regularnie chodzę na długie spacery, więc systematycznie mam okazję przyglądać się ludziom. Niektórzy z uśmiechem mijają mnie na swojej drodze, zwykle rzucając przyjazne pozdrowienia,
a czasem wręcz próbując rozwinąć dalszą konwersację, o - tu niespodzianka - lubiącej kaprysić pogodzie. Inni spacerują romantycznie, z miłością wpatrzeni w towarzyszące im osoby i jakby nie ruchy nóg możnaby mieć wrażenie, że lekko płyną w powietrzu. Jeszcze inni - samotnie w ciszy lub słuchając muzyki, bądź integrując się w rozgadanych grupkach - z zapałem kontynuują swoje dzienne treningi, rzecz jasna przywdziawszy adekwatne, sportowe stroje, w dłoniach koniecznie dzierżąc najprofesjonalniejsze z możliwych butelki z wodą. Niestety bardzo wiele osób, bez względu na to, czy spaceruje solo, czy w towarzystwie, ma w oczach ukryty smutek. Nietrudno zauważyć nosy zawieszone na kwintę, nawet, jeśli na ustach malują się wystudiowane uśmiechy. Uśmiech numer 7, uśmiech numer 16, uśmiech numer 52... Oko prawdę Ci powie, bo odzwierciedla nawet najbardziej skrytą duszę. 

Rzecz jasna powody smutku mogą być różne, o czym można prawić godzinami. Jednak szczędząc Wam szczegółowych wywodów na ten temat, pójdę od razu do konkluzji. Otóż przyglądając się mijającym mnie smutnym przechodniom doszłam do wniosku, iż głównym powodem wszelkich melancholii, depresji oraz innych rozpaczliwych stanów duszy jest nic innego jak deficyt czułości. Gdyby bowiem ludzie doświadczali jej na codzień wystarczająco, zupełnie inaczej stawialiby czoła rzeczywistości; bez doszukiwania się wszędzie problemów, wietrzenia nieistniejących podstępów, obgadywania innych, bądź wywoływania niepotrzebnych konfliktów. Wynikłyby z tego same benefity. Na przykład usta wygięte w podkówkę odgięłyby się narturalnie w drugą stronę automatycznie upiększając rozjaśnione szczerym uśmiechem twarze, poziom ego spadłby na łeb na szyję, bo nikt nie czułby się niedowartościwany, nie wywyższałby się nad innych, więc zniknąłby problem konfliktów
i wreszcie miłość miałaby szansę na rozpostarcie skrzydeł, a na Ziemi nastałby wreszcie pokój, gdyż wszyscy ludzie byliby zaiste pełni dobrej woli. 
Pewnie pomyślicie - "a ona co tam znów fandzoli?". Pomarzyć zawsze można, czyż nie? Najlepsze w tym wszystkim jest to, że antidotum na brak czułości jest od dawien dawna powszechnie dostępne i zupełnie nic nie kosztuje. Owszem, smutek w stanach bardzo zaawansowanych niejednokrotnie jest leczony farmakologicznie, jednak wszyscy zapominamy, że istnieje wyśmienite lekarstwo, dostępne dosłownie od ręki, a remedium to nie wymaga recepty od żadnego lekarza, ani tym bardziej konsultacji z farmaceutą. Co więcej można go nadużywać ile się chce, bo poza uskrzydlającym szczęściem świat nie odnotował jeszcze potwierdzonych naukowo środków ubocznych spowodowanych nadmierną produkcją oksytocyny, którą wywołuje nic innego jak przytulanie. 

Warto przypomnieć, że badania potwierdziły, iż bez czułego dotyku niemowlęta nie byłyby w stanie się prawidłowo rozwijać, a niemowlęctwo to przecież dopiero początek. Potwierdzono również, iż przytulanie zabija depresję, powoduje spadek wydzielania kortyzolu (hormonu stresu), łagodzi niepokój, podnosi poczucie własnej wartości, stymuluje pozytywne reakcje mózgu, obniża ciśnienie krwi i tętno, poprawia skórę i wzmacnia system immunologiczny, więc aż dziw, że ludzie nie tulą się non-stop, zważywszy na przyjemność jaką to daje, nie mówiąc już o tych wszystkich wymienionych korzyściach... Pamiętać należy, że dotyku drugiego człowieka nie zastąpi nawet najbardziej wymyślna aplikacja, czy reakcje na najbardziej obleganych mediach społecznościowych.

Nigdy nie zapomnę jak w czasach studenckich, nie tylko w czasie sesji stawałam na środku schodów "starego budynku", rozkładawszy ręce wołałam NIECH MNIE KTOŚ PRZYTULI!!!. Długo nie musiałam czekać, bo zwykle od razu pojawiał się jakiś zaprzyjaźniony wolontariusz niosący przytulankową pomoc. "Proście, a będzie wam dane" - powiadają... Szkoda, że z czasem bezwarunkowe przytulaki nie są już takie dostępne, a ludzie wskakując w swoje chomicze kołowrotki lub podejmując inne wyścigi szczurów i skupiając się na zarabianiu pieniędzy oraz robieniu karier schną wewnętrznie, zapominają o tym jak ważny we krwi jest prawidłowy poziom czułości. Virginia Satir, amerykańska psychoterapeutka mawiała:

By przeżyć, trzeba nam czterech uścisków dziennie. By zachować zdrowie, trzeba ośmiu. By się rozwijać – dwunastu. 

Podchwytując tę myśl śmiem twierdzić, że gdyby wszyscy ludzie porządnie się wytulili nastałoby powszechne szczęście. Nie zwlekajcie zatem i zacznijcie profilaktyczną suplementację już dziś!


Poważnie mówię... Ludzie tulcie się, przytulajcie ile wlezie! Niech Międzynarodowy Dzień Przytulania trwa codziennie!



3 komentarze: