31 maja 2011

Figle majowej pogody vs rower



Człowiek w dobrej wierze postanawia czasem porzucić tradycyjne środki lokomocji na rzecz wzmocnienia kondycji. Odkurza wówczas rozleniwiony po zimie rower z mocnym postanowieniem regularnego dojeżdżania nim do pracy. Z perspektywy odległości jest to dosyć szalony pomysł, jednak człowiek znowu nie jest taki, żeby nie lubił wyzwań. Hartowanie ciała i ducha to bezsprzecznie dobre pobudki, ale jak wyjdzie na tym wszystkim zdrowie?
Niewiele się nad tym zastanawiając poddałam się dziś rano dobrowolnie pierwszej inhalacji spalinowej, a podróż jednośladem zajęła mi raptem 15 minut dłużej niż zażywanie sauny w nabitym o poranku autobusie. Stres, który początkowo towarzyszył tej nie do końca spontanicznej inicjacji szybko ustąpił miejsca endorfinom płynącym z zażywania ruchu na "prawie jak" świeżym powietrzu.
Niestety szybko się okazało, że są i minusy tych moich szaleństw. Przetarty świeżo szlak ogarnęła wielka ulewa w akompaniamencie wiosennej nawałnicy. Siedzę zatem już ponad 2 h dłużej w pracy marudząc pod nosem, że nie mam przednich świateł, kurtki przeciwdeszczowej i odblaskowej kamizelki. No ok, człowiek na błędach się uczy i chętnie je naprawi, niech tylko mu będzie dane bezpiecznie powrócić do domu..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz