08 maja 2011
Elvis żyje!!!
Elvis żyje! Wiem to na pewno! I tu wcale nie chodzi o jedenego ze stylizujących się adekwatnie sobowtórów, którzy próbują zaistnieć w każdym możliwym, wkradającym się w polskie media reality show. Przeciwnie! Gość swój wizerunek nieźle kamufluje, tylko wiek by się zgadzał. A mowa nie o kim innym, jak o organiście, o którym już kiedyś z największą dezaprobatą tutaj pisałam. Cała prawda dotarła do mnie jednak dopiero dzisiaj, kiedy wykonywał - przygrywając we właściwym sobie antystylu - jedną z pieśni maryjnych, która zabrzmiała zupełnie jak Love me tender, a wzbudziło to tym razem ogólną wesołość w kościele. Nawet miałam momentami wrażenie, że próbuje przejść na język angielski.. Co by to było, gdyby zamiast organów posłużył się gitarą??! Echh, drogie mohery, już jesteście ugotowane!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz