10 października 2010

Za wakacjami tęsknota



Człowiek znowu nie jest taki, żeby nie lubił wakacji i to nawet jak zmuszony jest siedzieć w najgorszej pod słońcem pracy. Wyciszenie obowiązków, błogie słońce, lżejsze ciuchy, ludzie licytujący się w wyjazdowych planach lub prześcigujący w popowrotnich opowieściach - wszystko to składa się na to, że świat jest wówczas zdecydowanie bardziej radosny. Nawet przyniesione przez wiatr z pobliskiej kaplicy cmentarnej strzępki ulubionej, pogrzebowej melodii sprawiają, że mimowolnie nuci się ją pod nosem w zupełnie innym, mniej nostalgicznym kontekście. To co dobre jednak szybko przemija. Po optymizmie dosyć kapryśnego tym razem lata nadszedł czas jesiennej refleksji. Na uczelni pojawiają się pierwsi - szczególnie nowi, często niezdrowo podekscytowani studenci, wracają na stare śmieci zarządzający wiedzą profesorzy. I choć ze dwa razy zdarzyło się ostatnio, że i ja podjęłam tę całkiem przyjemną rolę wykładowcy, moja świadomość uparcie negowała okoliczność zakończenia wakacji tłumacząc fantasmagorycznie nastałą rzeczywistość.
Sny snami, ale kiedy niespodziewanie spotkany w niedzielę J. mówi: "widzimy się jutro w robocie", oznacza to nieuchronnie, że rok akademicki jednak naprawdę się już zaczął..

Dziś moją duszę w ręce Twe powierzam,
mój Stworzycielu i najlepszy Ojcze.
Do domu wracam jak strudzony pielgrzym,
a Ty z miłością przyjmij mnie z powrotem


2 komentarze: