21 maja 2010
W maju..
W maju jak w gaju powiada staropolskie przysłowie,
a ja powiadam w maju jak w gnoju! Jeśli ktoś się ze mną nie zgadza, to bardzo proszę o racjonalną polemikę. Z góry zaznaczam,
że niezadowolenie moje dotyczy tegorocznego miesiąca zakochanych
i z ulgą przyznać muszę, że ja tym razem do tej miłosnej loży nie należę. Chyba zresztą całe szczęście, bo jak tu spacerować w tych dzikich ulewach? Jak bujać w obłokach, kiedy trzeba uważać, aby się nie poślizgnąć na błocie?! Jak zachwycać się kwitnącym i podgniłym od razu kwiatem? A co w sytuacji, gdy wymarzone schadzki uniemożliwiają odmęty powodzi?? Nawet kos - desperat, co zwykle przed północą próbował wyrwać nową pierzastą przyjaciółkę nagle zamilkł, bo w końcu jak tu śpiewać z permamentnym, ostrym zapaleniem krtani?
Zapach powietrza przesiąknięty jest odorem kanalizacyjnej przepowiedni i nie trzeba obserwować baniek w kałużach, żeby wiedzieć, że lać będzie nadal.
W maju jak w gnoju Moi Drodzy, a w czerwcu się okaże, co nam Bóg da w darze...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
czysto prowda
OdpowiedzUsuńWiesz, zawsze można zorganizować romantyczny rejs po Odrze:D
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie to mam dość tej pogody. Do życia potrzebuje słońca!
Jednoczę się z Tobą w bulwersowaniu się!:)
swietne:)
OdpowiedzUsuńPo Odrze ten rejs byłby raczej dramatyczny, zwłaszcza, gdyby wpłynęło się do jakiegoś mieszkania ;|.. Nie wiem, czy wiesz Sawinie o przepowiedni dotyczącej braku lata, w związku z którą nie pozostaje nam chyba nic innego jak zacząć zaklinać deszcz (albo przede wszystkim wulkany) i organizować jakieś masowe tańce słońca ;)!
OdpowiedzUsuń