13 maja 2010

Markety vs dieta - walka nierówna




Wszystko wskazuje na to, że nasz zacny naród nagle postanowił się odchudzać. No, może przesadziłam, bo obserwacje te dotyczą jedynie najczęściej odwiedzanych przeze mnie śląskich marketów, jednak wnioski mówią same za siebie - nastąpiło masowe przejście na dietę proteinową i bez odwiedzenia sąsiednich województw jogurtu bez tłuszczu i cukru u nas nie kupisz. Z głupia frant i trochę od niechcenia nasuwa się pytanie - czy w związku z plagą białkożerców w sklepach przybędzie produktów przezeń pożądanych? Czy bez łamania rygorów i z pełną lodówką będą mogli napawać się niosącym ulgę widokiem coraz mniejszego dystansu pokonywanego przez wskaźnik wagi w swojej łazience? Czy może zaopatrzeniwocy z pozoru tylko troskliwego Carrefoura celowo nie uzupełniają braków na regałach, żeby zdeterminowanym grubasom utrudnić i tak trudne z początku postanowienie? Możliwe, że pani z kasy 5 zarezerwowała cały dietetyczny asortyment dla siebie (notabene wcale bym się nie zdziwiła) jednak czy musiała zaklepywać towar na całym Śląsku??

Właściciele sklepów spożywczych! W imieniu wszystkich czasowych miłośników nabiału bez tłuszczu i cukru uprzejmie proszę o natychmiastową refleksję i zapełnienie marketowych lodówek odpowiednimi towarami!!!!!!!!!!!!!!!


2 komentarze:

  1. Jaki apel:D Ale fakt, masz rację. Później dziwimy się, że Ślązacy mają opinie grubasów;D W ogóle bardzo podoba mi się jak piszesz, nie wiem czy tak ma być, ale jest to dosyć zabawne:) Jednakże niegłupie.

    Pozdrawiam, dodaję do obserwowanych:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ba! Obserwacje prowadzę nadal i z przykrością stwierdzam, że postępów w uzupełnianiu towarów brak, jest wręcz gorzej :|.. Ale trudno. Dziękuję za miłe słowo!
    Pozdrawiam i idę coś zjeść :D!

    OdpowiedzUsuń