21 września 2011

Efekt motyla



Tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy (...)

Złe wiadomości zawsze atakują znienacka i zwykle za późno na podjęcie jakichkolwiek działań. Ogłuszony informacją człowiek najpierw z niedowierzaniem ją trawi, potem odwraca się by popatrzeć wstecz na miniony czas i analizując okoliczności, osłupiały zastanawia się, czy nie mógł jednak jakoś pomóc, zainteresować się, zrobić czegokolwiek, żeby dokonane już zdarzenie nie miało jednak nigdy miejsca.

(...) chociaż większym ryzykiem rodzić się nie umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno (...)

Rzecz jasna w takich chwilach jak bumerang wracają do nas tradycyjne przemyślenia, gęste od szlachetnych, czystych i na wskroś dobrych intencji na przyszłość. Ponownie obiecujemy sobie więcej czasu poświęcać rodzinie, intensywniej czas spędzać z przyjaciółmi i w ogóle na wszelki wypadek baczniej przyglądać się otoczeniu. Przewartościowanie dokonuje się zwykle dość gwałtownie i wprost proporcjonalnie do szoku wywołanego złą wiadomością. Ale co z tego, kiedy jutro, najdalej pojutrze, jak już ziemia na następnym, zbyt świeżym grobie zacznie ostygać, wszystkie odrestaurowane mądrości zaczną się znowu w naszych umysłach zacierać, okolicznościowe postanowienia cichcem pierzchać i rychło wróci zwykły, zapatrzony w czubek własnego nosa stan rzeczy?
Na powrót w naszych wyalienowanych doczesnościach będziemy rzucać słowa na wiatr, gubić obietnice, wybierać wygodne, prowadzące na łatwiznę szlaki, a mściwości nasze nie będą znały granic..

(...) zostaną po nich buty i telefon głuchy (...)

Kolejny raz poezja Twardowskiego dźwięczy mi w uszach. Czy naprawdę tak miało być? Czy może wystarczyłby choć jeden gest, który niczym niepozorny trzepot skrzydełek motyla jednak zmieniłby tok wydarzeń?



/pamięci Małgosi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz