27 października 2023

Krótka historia z dreszczykiem

Paraliże senne na szczęście ostatnio nie przytrafiają mi się często, ale jak już do nich dochodzi, moje własne reakcje na nie coraz bardziej mnie zaskakują. Tej nocy odwiedziny nocnej mary poprzedziła jednak zupełnie inna i nie mniej nieoczekiwana wizyta..

Było już dawno po 5:00 kiedy nagle i niechętnie wstałam do toalety zaledwie minimalnie otwierając lewe oko. Kiedy wytrącona ze snu o tej godzinie patrzę na zegarek, zwykle cieszę się, że jeszcze mogę pospać, ale tym razem zamiast radości poczułam lekki niepokój. Wracając do wyra zauważyłam, że świece zgasły, więc nie tracąc chwili na niepotrzebne filozofowanie w środku nocy, zostawiłam zapalone światło przy łóżku i nurkując w rozgrzanej pościeli szybciutko domknęłam oko mając nadzieję, że sklei się od razu. Udało mi się odpłynąć, jednak niedługo później obudził mnie dziwny i zdecydowanie irytujący dźwięk. Okazało się, że nieświadoma schyłku października oraz ciszy nocnej pszczoła obijała się niezdarnie o ową świecącą papierową lampę, a że jest to najbardziej klasyczny model z Ikei i ma kształt tunelu, to pszczoła (w przeciwieństwie do mnie) miała zabawę życia... Chciałam ją złapać, ale cwaniara wleciała do środka. Bojąc się, że ten pobzykujący gizd usmaży się żywcem, zapaliłam świeczkę, zgasiłam lampę i otwierając okno na oścież dźwignęłam firankę maksymalnie wysoko, mając desperacką nadzieję, że trafi do okna samodzielnie bez niepotrzebnego dalszego komplikowania mojego i tak już kolejny raz przerwanego snu. 

Nie minęło wiele czasu, jak nagle poczułam, że ktoś po mnie chodzi, a właściwie jakby "dookoła" mojego wypiętego lekko tyłka. Leżałam na prawym boku, prawa noga była wysunięta nieco do przodu, więc znajdująca się nade mną postać stawiała uparcie ociężałe kroki w trzech miejscach - za pośladkami, przed brzuchem, między udami - i tak w kółko, cierpliwie czekając, aż się znów przebudzę. Oczywiście nie mogłam się ruszyć, choć przez moment próbowałam się podnieść, żeby zobaczyć tego zuchwałego śmiałka, ale ni dudu się nie dało - ewidentnie pakiet paraliżu sennego został w stu procentach aktywowany. Kiedy znów krok postawiono przed moim brzuchem, jakimś cudem otworzyłam i podniosłam powiekę dyżurującego tej nocy oka, i choć nikogo nie zobaczyłam z rozbawieniem pomyślałam "ha! Mam cię!" - próbowałam to powiedzieć na głos, ale rzecz jasna słychać było tylko bełkot, za to w tym samym momencie w prawym uchu usłyszałam dźwięk gongu. Zaskoczyłam nie tylko samą siebie, ale i igrającą z moim niedospaniem upierdliwą marę, która możliwe, że jeszcze pochyliła się nade mną, ale ja zamknąłwszy oczy zwróciłam się do mojego Anioła Stróża prosząc go o ochronę. Paraliż momentalnie zniknął. Po pszczole również nie było śladu..




18 października 2023

Tajemnica niebieskiej reklamówki

Rzadko wychodzę z domu wcześnie o poranku, a tym bardziej z szerokim uśmiechem. Nawet dziewiąta rano to dla mnie środek nocy i choć nie jestem rannym ptaszkiem, tak nie miałam wyjścia, jak tylko zagryźć zęby i wypełnić misję, która spadła na mnie znienacka dzień wcześniej. W ręce dzierżyłam niebieską reklamówkę i wymachując nią wesoło ruszyłam przed siebie. Musiałam ją gdzieś wywalić, a że wszystko wskazywało na to, że prędko się jej nie pozbędę, więc tym bardziej chciało mi się śmiać. Ba, z trudem powstrzymywałam wybuch gromkiego śmiechu mijając zmierzających do pracy w pośpiechu przechodniów. Moja fantazja nie ułatwiała mi zadania z lubością podrzucając mojej świadomosci masę ryzykownych scenariuszy. No cóż, grunt, to patrzeć na życie z humorem. 

Poprzedniego wieczoru, nie od razu było mi tak do śmiechu. Podczas przygotowań do misji i trawienia sytuacji przeszłam niestandardowo przez kolejne fazy prawdziwego szoku - najpierw irytację, potem niemały stres, a na koniec rozbawienie. Na szczęście do ostatniej fazy szybko pomogli mi przejść przyjaciele.

- Nie potrafię tak na zawołanie - żaliłam się Jitce i Tomkowi. - Alex mówi, że mogę wcześniej, ale muszę to w lodówce trzymać, a tam nie ma miejsca... - dramatyzowałam uparcie.
- Oj, też bym nie umiał - Tomek był wyrozumiały jak zawsze.
- To może zrob dzisiaj i schowaj za okno? - podrzuciła nieco ciekawsze rozwiązanie Jitka - Jest zimno. Daj do pudelka i plastiku, będzie cacy.
- A jak ktoś ukradnie? - wtedy to właśnie zaczęła mnie ogarniać głupawka.
- To ma przesrane - odpowiedziała nie mniej rozbawiona przyjaciółka. - Wiesz, karma... - dodała dopisując rozchichotane sylaby.
- Tylko jak upchać do małego pudełka tak wielki "skarb"? - Moja zwykle nieograniczona wyobraźnia napotkala nieoczekiwanie na kolejną przeszkodę.
- Dasz rade - Tomek nie miał wątpliwości. Był przekonany, że osiągnę pełen sukces.
- Myślę, że najlepiej będzie skorzystać z worka - radziła Jitka - a jak będzie tego za dużo, to resztę wywalisz do śmieci - moja momentalnie odblokowana imaginacja rozszalała się w projekcji obrazów wywołując u mnie spazmatyczny śmiech. 
- Worek zawsze lepszy niż dłoń - parsknął Tomek - ale zważ, że to również jakiś sposób.
- Ja bym sugerowała papier - w otchłani czatów mama wysunęła kolejny pomysł.
- Nie, w sytuacji podbramkowej papier może przeciec - Jitka upierała się przy worku. - Mówię ci, to optymalne rozwiązanie.
- Nie ma to jak burza mózgów - ogarnęła mnie wesołość totalna.
- Hm, to chyba będę losować - zamrugałam do wszystkich emotikonem, choć już zasadniczo byłam zdecydowana na worek.

Pomimo powracającego lęku, że się nie uda, pierwszą część misji wykonałam zadziwiająco szybko, a jak tylko włączylam telefon, dostałam kolejnej głupawki widząc zatroskane wiadomości od mojej niezastąpionej Grupy Wsparcia.
- Zrobiłaś? Udało się? - Tomka wiadomość błysnęła pierwsza.
- Wszystko w porządku? - dopytywała mama.
- Żyjesz? Wyszło zgodnie z planem? - dociekała Jitka.
Ach, moi Kochani - rozczuliłam się wzruszona i nie chcąc dłużej trzymać nikogo w napięciu odpisałam:
- Zaiste, poszło jak po maśle. 

A odpowiedziawszy na wiadomości ostatecznie odetchnęłam z ulgą. Najtrudniejsze było za mną. Teraz tylko trzeba było dopełnić misję, a udając się do miejsca akcji ostatecznie pozbyć się tajemniczej niebieskiej reklamówki. 


Mojej Nieustraszonej Grupie Wsparcia

ps) Reklamówka nie była niebieska ;)

02 października 2023

Anielski czas...

Koniec września i początek października to czas, w którym świętujemy z Archaniołami i Aniołami Stróżami - przynajmniej w tradycji katolickiej. Trzeba jednak zauważyć, że te Niezwykłe Istoty, pełnią ważną rolę w każdej religii i bez względu na wyznanie towarzyszą nam każdego dnia. Ba, nawet, jeśli człowiek otwarcie i uparcie odrzuca wszelkie doktryny religijne, Aniołowie i tak przy nim trwają, bo taka już Ich rola - tu przede wszystkim wypadałoby przypomnieć postać Anioła Stróża jako nieodłącznego towarzysza człowieka. W codziennej bieganinie często jednak o Nich nie myślimy, w zasadzie zapominamy o anielskiej obecności mniej więcej wraz z zakończeniem wczesnego okresu dzieciństwa, a im starsi jesteśmy tym wręcz wypieramy Ich istnienie przestając zupełnie wierzyć w Ich egzystencję. Tak więc niektórym ludziom Anioły kojarzą się jedynie z infantylnymi elementami dekoracyjnymi związanymi z Bożym Narodzeniem lub zdobieniami nagrobków na cmentarzach, a przecież One są z nami cały czas... 

Kim jest Anioł? Wikipedia zwięźle informuje, iż jest duchowym bytem, który służy Bogu i na różne sposoby wypełnia Boże zamysły, a samo słowo pierwotnie wychodzi od greckiego ἄγγελος (ángelos) oznaczającego oryginalnie „posłaniec”, i mniej więcej takie same definicje możemy odnaleźć we wszystkich źródłach dotyczących Aniołów, zaczynając od angelologii, a na ezoteryce kończąc. Obiektywnie podsumowując są to Istoty pośredniczące między Bogiem, a człowiekiem, a charakteryzuje je czysta, bezwarunkowa miłość i nadzwyczajna opiekuńczość.

Ostatnio w moje ręce wpadła książka Jamesa Stuarta Bella "Aniołowie, cuda i niebiańskie spotkania. Prawdziwe histore i niezwykłe wydarzenia", która zawiera wiele świadectw opowiadających o anielskiej pomocy, otrzymywanej często w iście dramatycznych okolicznościach. To nie pierwsza i nie ostatnia książka ogrzewająca serce niesamowitymi doświadczeniami ludzi, którzy na własnej skórze odczuli Niebiańską Pomoc, zwykle po jej wezwaniu, a zawarte w niej historie często wywołują gęsią skórkę, gdyż przypominając raczej fabułę horroru lub trzymającego w napięciu thrillera, niż życie przeciętnego człowieka. Z całego serca polecam po nią sięgnąć, tym bardziej, że wciąż słyszy się o tym, iż anioły cierpią na "bezrobocie", bo człowiek nie "zatrudnia" Ich przy swoich codziennych troskach i problemach, tymczasem One zawsze odpowiadają na prośby o pomoc i rzadko bez nich interweniują, co tłumaczy się posiadaniem przez człowieka wolnej woli, jednak czasem zdarza się, że przybywają z pomocą mimo wszystko. Przynajmniej taka była moja historia, która miała miejsce około dwadzieścia pięć lat temu..

Otóż pewnego pięknego popołudnia, zaraz po wyjściu ze szkoły weszłam powoli na znajdującą się przy niej jednokierunkową ulicę, zupełnie nie rozglądając się, czy z prawej strony nadjeżdża jakikolwiek pojazd. Zamiast tego z pełną uwagą przeglądałam trzymaną w rękach książkę do momentu, w którym ktoś z całej siły szarpnął mnie do tyłu, wymuszając kilka kroków wstecz. Odwracając głowę zauważyłam, że znalazłam się niebezpiecznie blisko tramwaju, który nadjechał niepostrzeżenie, więc szybko stało się jasne, że ktoś bohatersko uratował mi życie. Chciałam podziękować i wyrazić skruchę z powodu swojej niefrasobliwości, kiedy okazało się, że za mną nikogo nie było. Odpadała możliwość schowania się w pobliżu, bądź szybkiego oddalenia się, wszystko to wydarzyło się w ułamku sekundy. Za moimi plecami było pusto i nie było śladu po moim Bohaterze. Zamurowało mnie. Pewnie wielu z Was sceptycznie przyjmuje takie historie, ale do mnie od razu dotarło, że to musiał być mój Anioł Stróż, ów Legendarny Anioł, którego znana z obrazów, pełna troski, uśmiechnięta postać czuwa nad dziećmi przemierzającymi most i do którego słów prostej modlitwy uczy się katolickie dzieci jak tylko nauczą się mówić. Dla mnie to była prawdziwie magiczna chwila i żeby było ciekawiej nie była to jedyna sytuacja, w której wyszedł On "z piór", żeby mnie ochronić. Zanim jednak zaczęłam z Nim budować naprawdę świadomą relację minęło sporo lat. Teraz regularnie z Nim rozmawiam i nie potrafię się nie uśmiechać, kiedy zwróci mi uwagę na coś, co bez Jego pomocy niechybnie bym przeoczyła...

Dziś zatem zachęcam wszystkich do zauważenia własnego Anioła Stróża i nawiązania z Nim bliższej relacji, szczególnie w czasach, kiedy dobrze znane jest wszystkim powiedzenie "człowiek człowiekowi wilkiem". Bardzo smuci mnie bowiem, gdy słyszę, od ludzi, że nie obchodzą ich inni ludzie. Co więcej deklaracje takie szokują szczególnie, gdy padają z ust "zaawansowanych w wierze" katolików (bo to chyba nie o to chodziło Chrystusowi, kiedy ustanawiał Przykazanie Miłości). Tak więc kiedy nawet od najbardziej pobożnych i rozmodlonych ludzi można doświadczyć wyrafinowanej ignorancji i szczerej pogardy, tak od Aniołów nigdy ich nie doświadczymy. Nie posiadają One nawet najmniejszczego ego, nie osądzają, nie unoszą się honorem, nie lekceważą, a zamiast tego otaczają nas szczerą i pełną troski miłością oraz wszelaką pomocą. Spróbujcie z nimi pogadać, wówczas już nigdy nie będziecie się czuć samotni i zaiste nie będą Wam grozić żadne tarapaty. W końcu w Psalmie 91 wyraźnie napisane jest: 

"(...) bo swoim aniołom dał rozkaz o tobie,
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach. 
Na rękach będą cię nosili,
abyś nie uraził swej stopy o kamień.
Będziesz stąpał po wężach i żmijach, 
a lwa i smoka będziesz mógł podeptać (...)." 

                               (Ps 91, 11-13)

Jeden z rozdziałów wspomnianej wcześniej książki autorstwa Bella kończy się słowami:

"Aniołowie istnieją naprawdę, lecz nie każdy przeżył świadome spotkanie z nimi. Każdy z nas spotyka codziennie ludzi, którzy potrzebuja anioła. Może i nie jestem niebiańskim aniołem, ale za sprawą Bożej łaski z pewnością mogę działać jak anioł."

... czego właśnie dziś wszystkim życzę, abyśmy nie tylko rozwijali świadomą relację z Aniołami, ale również potrafili być aniołami dla innych ludzi. 



                                 Trzej Archaniołowie - póki co szkic na kanwie.