07 sierpnia 2023

Requiem aeternam dona eis, Domine, et lux perpetua luceat eis

Przemijalność zwykle uderza nas, kiedy stawiamy czoło śmierci. Obiecujemy sobie, że będziemy bardziej dbać o bliskich, częściej się do nich odzywać i pielęgnować szeroko rozumiane relacje międzyludzkie. Potem czas upływa i nie zawsze pamiętamy, aby realizować nasze postanowienia. I tutaj znów Jan Twardowski ma rację mówiąc:

"(...) chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzec
kochamy wciąż za mało i stale za późno (...)"
Nie tak dawno, bo we wrześniu, nie całe dwanaście lat temu napisałam tutaj tekst ku pamięci Kamila, mojego uroczego, nieco młodszego ode mnie sąsiada, który zawsze miał w rękawie przygotowany uśmiech na twarzy i pomocną dłoń. Ów Szarmacki Młodzieniec zwykle pojawiał się znikąd oferując wsparcie, co było szczególnie bezcenne zwłaszcza w sytuacji, w której musiałam wtaszczyć na drugie piętro całkiem spory rower, bo - nie ma się co czarować - do przyjemności to nie należało. Niewiele wówczas rozmawialiśmy, jedynie wymienialiśmy grzeczności. Zresztą Kamil nawet nie pytał, czy trzeba pomóc, po prostu oświadczał, że on się tym zajmie i ani się obejrzałam, a mój jednoślad był w domu. Co gorsza nasza jedyna i najdłuższa rozmowa trwała odległość od przypadkowego spotkania przed blokiem, długość przedsionka, dwadzieścia cztery schody do góry i cztery półpiętra. Nie pamiętam o czym gadaliśmy, ale pamiętam moje ogólne wrażenie - wspaniale wychowany chłopak, o wyśmienitym poczuciu humoru, który zdecydowanie zarażał swoim optymizmem. Zastanawiałam się dlaczego właściwie dotąd nie rozmawialiśmy i miałam nadzieję na więcej. Nadzieja matką głupich - powiadają. Następnego dnia rzeczywistość walnęła mnie brutalnie metaforyczną cegłą w głowę, kiedy sąsiadka z parteru przyszła zapytać, czy dorzucimy się na wiązankę pogrzebową. Dla Niego. Kamil zginął w wypadku motocyklowym, mając zaledwie dwadzieścia parę lat.

"(... ) Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście (...)"
Złe wiadomości jak ćmy wpadają do światła naszej świadomości.. Dziś dowiedziałam się, że do Kamila właśnie dołączyła Jego Siostra. Przesympatyczna dziewczyna, która od kilku lat zmagała się z jednym z najmniej rokujących nowotworów, a jednak zdawała się wygrywać z męczącą Ją chorobą. W końcu dość sporo czasu minęło, od kiedy jej przejęta złowróżbną diagnozą Mama pytała mnie jak ja poradziłam sobie z moim cierpieniem, więc opowiedziawszy jej wszystko w szczegółach z całego serca trzymałam kciuki, aby i Ani na przekór wszystkiemu udało się przejść tę drogę możłiwie najoptymistyczniej i wyjść ostatecznie z opresji obronną ręką...
Była Ona nieco starsza ode mnie, rozmawiałam z nią nieporównywalnie częściej niż z Jej Bratem, a twarz Ani zdobił znajomy, serdeczny uśmiech i choć łączyły nas jedynie sąsiedzkie relacje, tak dzisiejsza wiadomość złamała moje serce nie mniej brutalnie. Pomyśleć, że zaledwie kilka dni temu moja Mama spotkała Ją, wesoło uśmiechniętą na tych samych, wspomnianych już wyżej schodach...
Serce się kraje na myśl o tym, jak niewyobrażalny ból muszą przeżywać w tej chwili Jej Rodzice, którzy stracili dzisiaj swoje drugie i zarazem ostatnie już dziecko...💔

Requiescant in pace. 
Amen.


Ani...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz