Całkiem niedawno, sporadycznie nawiedzające mnie do tej pory widmo, zmaterializowało się pod postacią konkretnego wyzwania... Otóż pewien lekarz rzucił mi radykalne "The Colonoscopy Challenge" i cieszę się, że w związku z tym nie musiałam publikować żadnego filmiku na moim facebookowym profilu oraz obyło się bez nominacji kolejnych pięciu, Bogu jelit winnych znajomych (choć zapewne znalazłoby się kilka osób, które nominowałabym z dziką rozkoszą)... Mus to mus. Podniosłam czoło i dumnie odpowiedziałam:
- Zrobi się! - Po czym wyprostowana opuściłam gabinet.
W końcu kiedyś już przez to przeszłam i nie mogłam narzekać, ponieważ sympatyczny anestezjolog zadbał wówczas o mój smaczny sen. Phi! Można śmiało powiedzieć PIKUŚ! Rychło załatwiwszy wszelkie formalności i wepchnąwszy się na listę oczekujących w miejsce kogoś, kto najwyraźniej już wziął, i stchórzył, rozpoczęłam miesięczny czas oczekiwania na mój termin, a czas ów płynął tylko coraz szybciej. Im bliżej było sądnego dnia, tym byłam bardziej przerażona, ponieważ po dokładnym śledztwie i gorącej wymianie maili ze szpitalem okazało się, iż w warunkach ambulatoryjnych nie ma mowy o zespole anestezjologów, a co za tym idzie, ze spania nici! Nawet błagalnie oferowana dopłata za błogie znieczulenie nie przekonała nikogo do zmiany decyzji. Kroił się zaiste istny koszmar!
Apokalipsa rozpoczęła się rzecz jasna w przeddzień rzeczonego Armagedonu. Zgodnie
z instrukcjami narzuconymi przez Mordor musiałam wprowadzić się w kilkugodzinny trans
(a właściwie Fortrans) i zmierzyć z własnym organizmem w wyścigu Tour la Toilette. Pokonawszy samotnie niezbędny dystans miałam nadzieję, że obudzę się od razu dzień po badaniu...
Tak się oczywiście nie stało. Co prawda nawet nie wiem kiedy dojechałam do szpitala,
ale na miejscu mało brakowało, a dostałabym zawału na widok pielęgniarki... Stereotypy stereotypami, ale nie oszukujmy się! Olbrzymia baba, której image w zakresie fryzury, doboru oprawek i braku makijażu zatrzymał się w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia wystraszyłaby w takim miejscu każdego! "Dlaczego mnie to nie dziwi" - przemknęło mi przez myśl. - "Teraz to już jestem zgubiona!". Prędko jednak okazało się, że nie mogłam spotkać lepszej pielęgniarki! Jej empatia i dowcip szybko przypomniały mi, że nie należy oceniać ludzi po wyglądzie. Zresztą to samo było z panią doktor, której surowe spojrzenie niedługo potem przeniknęło mnie na wskroś przez złowrogie oprawki. Ba! Czułam się jak po wstępnej kolonoskopii... Przed tym spojrzeniem nie mogła mnie obronić nawet moja ulubiona od niedawna siostra.
- Na co pani czeka? - Zapytała chłodno. - Kolonoskopia? Hmm... - powiedziawszy to zniknęła za drzwiami, przy których znajdował się dzwonek oraz krótka informacja: "PROSZĘ DZWONIĆ! TRWA BADANIE!". Mogę się założyć, że zanim zniknęła, przed moimi oczami błysnęły ostre zęby, dość długie, zielonkawe szpony i nim drzwi się zamknęły rozległ się złowrogi śmiech "MWAHAHAHAHAHHAHA!" Przełknęłam ślinę. "RATUNKU!!!!!" - wołałam w duchu, ale nikt nie kwapił się mnie usłyszeć...
z instrukcjami narzuconymi przez Mordor musiałam wprowadzić się w kilkugodzinny trans
(a właściwie Fortrans) i zmierzyć z własnym organizmem w wyścigu Tour la Toilette. Pokonawszy samotnie niezbędny dystans miałam nadzieję, że obudzę się od razu dzień po badaniu...
Tak się oczywiście nie stało. Co prawda nawet nie wiem kiedy dojechałam do szpitala,
ale na miejscu mało brakowało, a dostałabym zawału na widok pielęgniarki... Stereotypy stereotypami, ale nie oszukujmy się! Olbrzymia baba, której image w zakresie fryzury, doboru oprawek i braku makijażu zatrzymał się w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia wystraszyłaby w takim miejscu każdego! "Dlaczego mnie to nie dziwi" - przemknęło mi przez myśl. - "Teraz to już jestem zgubiona!". Prędko jednak okazało się, że nie mogłam spotkać lepszej pielęgniarki! Jej empatia i dowcip szybko przypomniały mi, że nie należy oceniać ludzi po wyglądzie. Zresztą to samo było z panią doktor, której surowe spojrzenie niedługo potem przeniknęło mnie na wskroś przez złowrogie oprawki. Ba! Czułam się jak po wstępnej kolonoskopii... Przed tym spojrzeniem nie mogła mnie obronić nawet moja ulubiona od niedawna siostra.
- Na co pani czeka? - Zapytała chłodno. - Kolonoskopia? Hmm... - powiedziawszy to zniknęła za drzwiami, przy których znajdował się dzwonek oraz krótka informacja: "PROSZĘ DZWONIĆ! TRWA BADANIE!". Mogę się założyć, że zanim zniknęła, przed moimi oczami błysnęły ostre zęby, dość długie, zielonkawe szpony i nim drzwi się zamknęły rozległ się złowrogi śmiech "MWAHAHAHAHAHHAHA!" Przełknęłam ślinę. "RATUNKU!!!!!" - wołałam w duchu, ale nikt nie kwapił się mnie usłyszeć...
Do środka zaproszono mnie niecałą godzinę później. Zmierzając wolnym krokiem w stronę sali tortur rozważałam ostatnie "za" i "przeciw" mało spektakularnej ucieczki. Na wszelki wypadek z tysiąc razy powiedziałam obu paniom, że boję się okrutnie i nie obrażę się, jeśli dostanę dodatkowe trzy zastrzyki przeciwbólowe, albo najlepiej całe opakowanie (taki ze mnie bohater, a co!). Niestety prośby te pozostały bez echa. Pani doktor zaprowadziła mnie do olbrzymiej łazienki informując, że od teraz to jest moje królestwo i nie czekając na okrzyki zachwytu wręczyła mi niezwykle wytworne, "królewskie" szaty - olbrzymie, granatowe majty z dziurą z tyłu. "Cóż..." - westchnał głos w mojej głowie - "jeśli zdecydujesz się na ucieczkę bezpośrednio przed samym badaniem, przynajmniej nie będziesz świecić na korytarzu swoją bladą dupą i dzięki temu może zachowasz jakieś resztki godności". Co racja, to racja. Niedugo potem przybyła siostra z zastrzykiem, po czym położyłam się na dość wysokiej kozetce oczekując na najgorsze. Czekałam około pół godziny. W tym czasie zorientowałam się, że kozetka zmieniła kolor z zielonego na czerwony, co było efektem dość obszernego śladu po zastrzyku.
Wkróce moja ulubiona siostra opatrzyła mnie i przywróciła naturalne kolory zarówno mojemu pośladkowi, jak i zielonej leżance, a potem robiła wszystko, żeby poprawić mi humor.
- To zupełnie naturalne, że się pani boi - powiedziała z niekłamaną troską. - Proszę jednak spróbować się rozluźnić i pomyśleć o czymś przyjemnym, wówczas ułatwi to życie nam wszystkim, a już najbardziej pani. Co pani powie o wakacjach na Bahama lub Azorach?? Pojechałoby się, co?
- Brzmi zachęcająco - powiedziałam i chyba zastrzyk zaczął działać, bo zamiast myśleć o badaniu wyjechałam wreszcie z powrotem do Irlandii.Pielęgniarka wyszła jeszcze na moment, a ja usłyszałam, że za oknem mojego domku na Howth ktoś zaczął kosić trawę. "Oho!" - otworzyłam szeroko oczy, gdyż dźwięk ten wessał mnie na powrót w szpitalne realia. "Chyba zaczęli kosić specjalnie po to, aby zagłuszyć moje krzyki!!!" - nie wiedzieć czemu, tym razem zaczęłam się śmiać, a do mojego chichotu dołączyły wkrótce pani doktor z asystującą siostrą. Wówczas też okazało się, że Pani Doktor to również niezwykle empatyczny i życzliwy lekarz, ponieważ ostatecznie dodała mi otuchy i powiedziała, że w razie dramatycznego bólu zostawi mnie na oddziale i przeprowadzi badanie pod narkozą. Żeby już jednak tego wszystkiego bardziej nie przeciągać postanowiłam być dzielna. Zdecydowanie nie chciałam podchodzić do tematu drugi raz, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Kiedy już było po wszystkim, z dumy, że wytrzymałam ogarnęła mnie prawdziwa błoga lekkość ...bytu. ;)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz