12 marca 2016

Venal

Dziś zauważyłam, że nic do tej pory nie zadziałało na mnie bardziej twórczo niż koktail tramalowo-paracetamolowy. Niby mała, żółta, przeciwbólowa tabletka, a wraz z ustąpieniem przyczyny sięgnięcia po to ustrojstwo, spłynęło na mnie kilka dość interesujących pomysłów. Oczywiście, na wszelki wypadek spisałam ogólne zarysy wszystkich tych wspaniałych powieści, których i tak pewnie ostatecznie nie napiszę, a które z pewnością doczekałyby się pełnych rozmachu ekranizacji oraz przyniosłyby mi sławę, bogactwo i literacką Nagrodę Nobla... Za radą Lidzi postanowiłam jednak, że odtąd obok pudełka z medykamentem będzie leżał notes i długopis. W końcu nie mogę pozwolić, aby z tego inspirującego leku uciekła choćby jedna litera! Nawet, jeśli jej droga ma się skończyć w pełnym niezrealizowanych planów rękopisie. Jestem tak mile zaskoczona nagłym natchnieniem, że chyba napiszę do producenta leku, aby zmieniono nazwę magicznego składnika z tramal na wenal - względenie venal, aby było bardziej światowo... Dlaczego o tym piszę? Mój ulubiony do tej pory shot z ampułkowej pyralginy unicestwia okrutny ból w pięć minut, ale jego spożycie nigdy nie zaowocowało u mnie nawet jednym, marnym, częstochowskim rymem.

A teraz coś z zupełnie innej beczki... Wczoraj weszłam do pobliskiego sklepu zoologicznego i zorientwowawszy się, że półki uginają się pod ciężarem alkoholu i wyrobów tytoniowych, a nie produktów przeznaczonych dla zwierząt stanęłam jak wryta. Musiałam wyglądać dość osobliwie, ponieważ obecni w sklepie klienci oraz dość młodziutka ekspedientka spojrzeli na mnie jak na kosmitę. Zupełnie wybita z toru realizacji swojej misji wydusiłam wreszcie:
- Gdzie jest sklep zoologiczny??!
Wszyscy obecni wybuchnęli gromkim śmiechem i zmierzyli mnie pełnym kpiny wzrokiem. Wyglądało na to, że zadałam wyjątkowo głupie pytanie, a mnie przez myśl przeszło, że może pomyliłam budynek.
- Nie ma - odpowiedziała chichocząc dziewczyna za ladą. - Znaczy z zoologicznego mam jeszcze to, co widać na tamtej ścianie - dodała wskazując swoją prawą ręką na regał z karmą dla psów i kotów.
- To pewnie żerdek do klatki u pani już nie kupię? - Najwyraźniej mam dar jasnowidzenia, ponieważ obecni w sklepie chórem odpowiedzieli:
- Nie! - I kręcąc głowami z niedowierzaniem czym prędzej powrócili do swoich alkoholowo-tytoniowych zakupów... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz