Po sobotniej euforii wywołanej niezapowiedzianym w ulotce, twórczym działaniem leku, przyszedł czas na niedzielną traumę. Może nie byłoby tak źle, gdyby nie to, że ze względów rodzinnych musiałam zerwać się z łóżka skoro świt. Może mój organizm potrafiłby się odnaleźć w zuchwałym pionie, gdyby dane mu było pospać co najmniej do południa. Niestety, usłyszawszy niewzruszoną, rytmiczną melodyjkę płynącą z niezbyt empatycznego budzika, tylko mocniej przylgnęłam do poduszki i mogę się założyć, że jakieś małe, uparte ludziki z całych sił trzymając się moich rzęs zabezpieczały górne powieki przed raptownym podniesieniem w górę, podczas gdy ich koledzy zorganiowali konkurs w skokach na trampolinie, którą zuchwale rozstawili na mojej potylicy. Nie trwało długo, żebym zorientowała się, że strefa lunaparku rozciąga się także sektorach zatok czołowych oraz szczękowych, gdzie ewidentnie trwały zorganizowane ekspedycje ambitnych grup grotołazów i poszukiwaczy skarbów, którzy bez skrępowania odpalali swoje młoty pneumatyczne. Nieco niżej, w przełyku rozochocone towarzystwo wiwatowało na naprędce wybudowanym rollercoasterze. Mogę przysiąc, że z wesołych pociągów raz po raz słyszałam typowe dla rozentuzjazmowanego tłumu okrzyki: "wooohoooooooooo!", "aaaaaaaaaaaaaaaaaaa!" oraz: "ja chcę jeszcze raaaaaaaz!". Niestety zdarzały się jednak także i mniej przyjemne ostrzeżenia, czyli mniej radosne: "uwaaaagaaa! Będę rzygaaaać!", po czym niemal natychmiast ogarniała mnie fala silnych mdłości. Czasu nie marnowali także miłośnicy przygód z dreszczykiem, którzy bezzwłocznie zagospodarowali tereny jelit. O otwarciu tunelu strachów świadczyły sporadyczne uderzenia wagoników i inne, nieco bardziej stłumione odgłosy amatorów horroru.
- Panowie, czas zwijać imprezę - najwyraźniej w tym spontanicznym oblężeniu znalazł się ktoś bardziej odpowiedzialny. - Sami słyszeliście, budzik dzwonił. Według zasad BHP...
- Żartujesz??! - Przerwano zawadiacko pouczenia kolegi. - Ani nam się śni! Nie mamy nic do stracenia! Zobaczysz, teraz będzie jeszcze ciekawiej!
I tak oto rozpoczął się mój prawdziwy, niedzielny traumal...
- Panowie, czas zwijać imprezę - najwyraźniej w tym spontanicznym oblężeniu znalazł się ktoś bardziej odpowiedzialny. - Sami słyszeliście, budzik dzwonił. Według zasad BHP...
- Żartujesz??! - Przerwano zawadiacko pouczenia kolegi. - Ani nam się śni! Nie mamy nic do stracenia! Zobaczysz, teraz będzie jeszcze ciekawiej!
I tak oto rozpoczął się mój prawdziwy, niedzielny traumal...