W związku z weselnymi wydarzeniami mijającego weekendu, kilka razy pytano mnie dlaczego Ślązacy nie lubią Górali. Zawsze dziwi mnie to pytanie, bo nie przypominam sobie żeby jakaś waśń między nami istniała. Legendarny konflikt pomiędzy Hanysami i Gorolami, nie ma bowiem z Góralami nic wspólnego. Od dziecka tłumaczono mi, że Gorol to mieszkaniec Warszawy i najdalej wysuniętej na południe jej dzielnicy, czyli Sosnowca, a te jednak do gór dość kawałek mają. Mówiąc krótko, kreska nad "o" ma znaczenie, bo różnica między "Gorolem" i "Górolem" jest mniej więcej taka, jak między "wodą" i "wódą".
Podsumowując, w dzisiejszych czasach utrwaliło się, że Śląsk nie lubi się z Zagłębiem, wyjeżdżając tam wręcz potrzebny jest paszport (najlepiej Polsatu), potencjalnie wiza turystyczna.. ;)
Zrobiwszy mały "risercz" znalazłam nie mniej pocieszne wpisy.
"Nonsensopedia" tłumaczy, że "Gorol" w gwarze śląskiej to "określenie osoby, która mieszka poza Śląskiem, lub w tym regionie, ale nie jest jego rdzennym mieszkańcem (...). Przypomnijmy, że Gorolem jest zarówno Warszawiak, jak i Francuz, rdzenny Aborygen czy Eskimos, aczkolwiek ci ostatni nie przepadają za nazywaniem ich Gorolami".
"Słownik Miejski" pokrętnie informuje, że Gorol to osoba "nie lubiana na Śląsku (bardziej na Górnym), Gorol znaczy to samo co przyjezdny, zazwyczaj jest za Zagłębiem Sosnowiec lub Legią".
Tym, co faktycznie chcieliby się dowiedzieć czegoś więcej, polecam sprawdzić poniższy link: https://dziadul.blog.polityka.pl/2010/02/21/hanys-gorol-%E2%80%93-dwa-bratanki/
Cóż mogę rzec.. Kochajcie się ludzie skądkolwiek podchodzicie. Życzę wszystkim dobrej niedzieli 😉