Historie zgubionych majtek bywają różne. Nie trudno się domyślić, że najczęściej dotyczą nieokiełznanych i dzikich szaleństw, które mniej lub bardziej spontanicznie potrafią człowieka dopaść nawet w najmniej spodziewanych miejscach i okolicznościach. Przyjemności te potrafią wyłączyć najbardziej tęgi umysł, zatem bardzo często skutkują w utracie przeróżnych części garderoby i pół biedy, jeśli jest to szalik. Znalezienie przez przypadkowego przychodnia majtek oraz innych elemetnów bielizny na ulicy czy parku budzi nie tylko jego wesołość, ale i również skutecznie stymuluje wyobraźnię nasuwając na wskroś nieprzyzwoite fantazje. Im pora roku surowsza tym fantazje gorętsze, wprost proporcjonalnie do indywidualnych tęsknot i frywolnych potrzeb. Wierzcie lub nie, ale zupełnie nieoczekiwane znalezienie takiej niespodzianki we własnym pokoju nie mniej potrafi ubarwić wyobraźnię ich odkrywcy.
Dziwny, ciemny kształt leżał na dywanie w moim pokoju już drugi dzień. Pierwszy raz zauważyłam go z jednej strony łóżka, ale nie przywiązałam do niego zbytniej uwagi. Przez myśl przemknęło mi jedynie, że to jakaś nowa szmatka do wycierania kurzu, albo może moja mama celowo zostawiła coś do prania - nie wiedzieć czemu - na podłodze, w każdym razie nie wyglądało to na nic mojego.
Drugiego dnia zagadkowy kształt najwyraźniej samoistnie przetoczył się na stronę drugą pokoju, przez co już nieco bardziej przykuł moją uwagę, ale nadal nie pomyślałam, żeby znalezisko podnieść i się mu przyjrzeć z bliska. Kiedy mama pojawiła się w drzwiach zapytałam tylko:
- Mamo, co to jest? Leży od wczoraj na podłodze, dlaczego to tam zostawiłaś?
Mama spojrzała na mnie zaskoczona.
- Przecież to nie moje.
Zdziwiona odpowiedzią schyliłam się, aby wreszcie podnieść tajemniczy materiał i naszym oczom ukazało się nic innego jak granatowe męskie bokserki. Ba! Sztuk dwie! Stałyśmy oniemiałe przez chwilę patrząc to na siebie, to na majtki, aż wykrzyknęłam z nagłym napadem wesołości, ale i zmieszania w głosie.
- Moje też nie!!! - Nasuwało się całkiem oczywiste pytanie - Czyje zatem? - Dokonawszy w sekundę szybkiej rewizji ostatnich tygodni i na wszelki wypadek miesięcy, odpowiedź była tylko jedna, nieco smutna: nie miał ich kto zgubić. Trzeba jednak było ustalić skąd się wzięły w moim pokoju...
Cóż, przyznaję, na moment zbaraniałam. Szybko też wykluczyłam opcję znalezienia przez mamę bielizny poprzedniego lokatora celem sprawdzenia mojej reakcji na znalezisko. W końcu mnie olśniło i ubawiło na dobre...
Otóż w wigilijne popołudnie do drzwi mojego pokoju zapukał zdenerwowany kolega, który jeszcze do dnia poprzedniego był moim współlokatorem. Przyszedł na wieczerzę wigilijną, ale niestety w drzwiach wejściowych spotkał powód swojej nieoczekiwanej wyprowadzki. Dziewczyna najpierw na niego bez powodu nawrzeszczała (jej podniesiony głos było słychać w moim pokoju), a potem zamknęła się u siebie udając, że dzwoni na policję. Od razy podejrzewałam, że ona tylko udaje, gdyż przyjazdem policji ściągnęłaby kłopoty raczej na siebie, nie mniej jednak chłopak - całkiem spory kawał faceta - wolał nie ryzykować niepotrzebnych problemów obawiając się, że mundurowi prędzej uwierzyliby jej niż jemu. Przepraszając, że w tej sytuacji nie dołączy do nas na kolację wyciągnął z plecaka butelkę wina i - oszczędzając Wam pozostałych detali dotyczącej nieprzyjemnych niesnasek pomiędzy współkokatorami - najpewniej to był moment, w którym zgubił swoją bieliznę...
Zaprawdę powiadam Wam: strzeżcie się i strzeżcie majtek swoich jak oka w głowie, albowiem nie każda utrata bielizny jest rezultatem pikantnych uniesień. Zaiste długo będę pamiętać ową historię, gdyż pierwszy raz w życiu mężczyzna zgubił nie jedną, a dwie pary majtek w moim pokoju, a nawet się nie rozebrał..